Magiczny Kaukaz - Relacja z wyprawy na KAZBEK

Magiczny Kaukaz - Relacja z wyprawy na KAZBEK

wyprawa

Kiedy w 2012 roku po raz pierwszy, pokonawszy bariery wizowe, a nast?pnie j?zykowe i kulturowe, przemierzywszy naszymi samochodami 3 000 km, pojawili?my si? na Kaukazie, to od razu zauwa?yli?my, ?e nie jest to cz??? ?wiata, jak ka?da inna, które by?o nam pozna? do tej pory.

Uderzy?a nas prostota i serdeczno?? zwyk?ych ludzi, którzy niejednokrotnie gotowi byli zostawi? w?asne obowi?zki, ofiaruj?c nam swoj? pomoc, a przede wszystkim oczarowa?y nas góry, które dotychczas znali?my jedynie z relacji i opowie?ci naszych poprzedników. Ju? wtedy wiedzieli?my, ?e mimo zdobycia najwy?szego wierzcho?ka Europy, jakim jest rosyjski Elbrus (5 642m n.p.m.), nie jest to nasza ostatnia wizyta na styku Europy i Azji, a bynajmniej, ?e b?dziemy robi? du?o, ?eby w przysz?o?ci jeszcze tu zawita?.

Nasze plany i marzenia zi?ci?y si? rok pó?niej. Zaraz na pocz?tku czerwca dwoma ró?nymi liniami powietrznymi i z dwóch ró?nych lotnisk dolecieli?my do Gruzji. Ze wzgl?du na ró?ne miejscowo?ci l?dowania naszych „transportowców” umówili?my si? i spotkali?my ju? na zboczach góry Kazbek w Betlemi Hut (dawna stacja meteo 3 653m n.p.m.), co uda?o nam si? nie bez przygód i przeszkód zrealizowa? 6 czerwca w godzinach popo?udniowych. Nie bez przeszkód, bo ju? w ni?szych partiach podej?cia do stacji, a przede wszystkim na pocz?tku lodowcowych szczelin brze?nych zaatakowa?a nas burza ?nie?na, która skutkowa?a wzmo?onym wysi?kiem fizycznym, co dalej przek?ada?o si? na kondycj? podchodz?cych i prawd? mówi?c gdyby nie pomoc oczekuj?cych ju? w meteo naszych przyjació?, Cecylii i Mariusza, to pewnie mieliby?my wi?ksze problemy z pokonaniem ostatniej, stromej podej?ciówki do schroniska. Tutaj, cho? zimno i ma?o komfortowo, wydawa?o si? by? bezpiecznie i mimo, ?e pioruny dalej otacza?y nas zewsz?d, to teraz my?leli?my ju? tylko o gor?cej herbacie i odrobinie snu.Kolejny dzie?, to oczywi?cie aklimatyzacja, na któr? wyruszyli?my ju? ca?? grup?, w której sk?ad wchodzili wspomniani ju? wcze?niej Cecylia i Mariusz, a tak?e Sylwia, Monika, S?awek, Krzysiek i (ja) Wojtek. Nasz marsz poprowadzili?my szlakiem fi?skim, bo trzy kwadranse przed nami wyszli w gór? równie? Finowie, którzy tak jak my prowadzili aklimatyzacj? przed atakiem szczytowym. Po oko?o dwóch godzinach marszu dogonili?my skandynawów, którzy chwil? pó?niej podj?li decyzj? o powrocie, a my toruj?c drog? pod planowany atak, ruszyli?my jeszcze w gór?. Tego dnia dotarli?my w g??b ska? Khmaura, gdzie po raz pierwszy w ?yciu zaliczy?em do?ka, czyli wpad?em w szczelin? lodowcow?. Na szcz??cie nie by?o jej zamiarem pozbawi? mnie ?ycia, wi?c po chwili rozpocz?li?my odwrót i powrót do bazy. wych?odzenie, ogólne zm?czenie… Nie ma czasu na marudzenie. Gor?ca herbata, gor?ca zupa, co? s?odkiego. Do plecaka te? co? na drog?, co?, co doda si?y w drodze, co pozwoli dotrwa?… szybkie sprawdzanie szpejów, wzajemna kontrola i wyj?cie. Pierwsi na drodze s? Finowie, potem zespó? polsko-gruzi?ski i nasza grupa, w której planujemy (ju? bez Moniki) podzieli? si? wg wagi cia?a; zespó? pierwszy, to Cecylia, Sylwia i Krzysiek, a drugi, to S?awek, Mariusz i Wojtek.Powy?ej „krzy?y” dogonili?my pierwszych wspó?towarzyszy ataku, a na ska?ach Khmaura doszli?my równie? Finów, którzy dotarli do ko?ca naszego przetarcia z dnia poprzedniego. Niestety, tutaj S?awek oznajmi?, ?e nocleg w namiocie odcisn?? si? na jego zdrowiu oraz kondycji i ?e czuj?c si? odpowiedzialnym w stosunku do grupy podejmuje decyzj? o rezygnacji z ataku i odwrocie. Wysoko??, na której byli?my, a tak?e przetarty, w miar? bezpieczny szlak w dó?, pozwoli?y nam na zgod? odwrotu i samotny powrót S?awka do „bazy”. Ze wzgl?du na jego odwrót przej?li?my od niego cz??? sprz?tu i napoje, które niós?.Zrobi?o si? ju? na tyle jasno, ?e mo?na by?o wy??czy? czo?ówki. Niestety wszechobecna mg?a nie pozwala?a na okre?lenie kierunku i celu, bo zlewa?a si? ze ?niegiem i w perspektywie nie mo?na by?o nawet okre?li?, czy przed nami jest góra, czy przepa??. Wy?ej ju? ?adnych ?ladów nie by?o. Widoczno?? chwilami spada?a do kilkudziesi?ciu metrów, wi?c teraz pozostawa?a nam ju? tylko orientacja wspomagana przez GPS, cho? jak si? nam cz?sto wydawa?o - szli?my do nik?d. Ze wzgl?du na cz?stotliwo?? szczelin lodowych, a tak?e na ?e podejmujemy decyzj?; Cecelia z Mariuszem rusza dalej, do meteo, a Wojtek czeka na lodowej polanie, a? na horyzoncie pojawi? si? Sylwia z Krzysztofem, ?eby na wszelki wypadek wskaza? im kierunek do bazy. Znowu mija czas. Stoj?c na mro?nym wietrze, zw?aszcza przy przepoconej odzie?y i du?ym zm?czeniu, robi si? ch?odno, a nawet zimno. Znowu pytania do siebie, czy to dobry pomys?, czy aby nie omin?li mnie gdzie? z boku i poszli, a ja na nich czekam… mija 15~20 minut, w ko?cu s?. Dwie kolorowe sylwetki wy?aniaj? si? zza ska?. Dobrze, bo to ju? naprawd? d?ugo, a mo?e i za d?ugo. Stoj?c w widocznym miejscu nadaj? znaki do zauwa?onej pary, a oni odpowiadaj? mi swoimi. Ok., wreszcie mog? ruszy? spokojnie w dó?.D?u?szy postój wych?odzi? moje cia?o, ale te? pozwoli? odpocz??, wi?c moje dalsze zej?cie jest du?o sprawniejsze, ni? wcze?niej. Jeszcze, co jaki? czas zatrzymuj? si? i obserwuj? „ogon”, czy na pewno id? w ?lad za mn?, nadaj?c i odbieraj?c przy tym znaki widoczno?ci. Wreszcie, wida? schronisko. Co prawda wygl?da, jakby je kto? przewróci? bokiem, ale najwa?niejsze, ?e wida?, a reszta, to ju? tylko spowodowane wysoko?ci? psoty wzroku i mózgu.Dochodz?, jest ju? prawie 16 po po?udniu, a przed meteo wita mnie i gratuluje S?awek, który dwa lata wcze?niej zdoby? ju? Kazbek, ale niestety tym razem zawróci? z ataku. Na miejscu jest ju? Cecylia z Mariuszem i Monika, która tym razem musia?a odpu?ci?. Po parunastu minutach dochodz? te? Sylwia z Krzykiem. Gratulujemy sobie nawzajem, bo wiemy, ?e prawdziwy sukces jest wówczas, kiedy wszyscy cali powróc? do bazy.Dzie? nast?pny przywita? nas pi?knym s?o?cem. W takiej aurze zacz?li?my przygotowania do zej?cia. Na dobre po?egnali?my si? z gór?, która by?a w pogodnym nastroju i z nowymi znajomymi, którzy z Iranu i Czech przyjechali prze?y? przygod? na Kaukazie. Wyruszyli?my w kierunku lodowca. Po drodze nasz wzrok w?drowa? w kierunku rozchmurzonego szczytu. Ostatnie zdj?cia i podziwianie pi?kna kaukaskiej przyrody. Zanim doszli?my do potoku, Kazbek zasnu? si? g?stymi ciemnymi chmurami, a w oddali pomrukiwa?a burza.

ZDJ?CIA Z WYPRAWY